W związku z pewnym pomysłem zaprosiłam (ważne, że nie zagoniłam!) :) mojego męża do uszycia podkładek z wiatraczkami. Zajęło mu to dwa wieczory z tygodniową przerwą pomiędzy, łącznie 5 godzin. Pomysł samego szycia był nie do końca mój, bo już od dłuższego czasu słyszałam: "kiedyś chciałbym sam coś uszyć". Mój dzielny uczeń wszystko robił sam! Wybieranie tkanin, krojenie, szycie, rozprasowywanie szwów. Ja tylko mówiłam co, jak i kiedy :) Najgorsze było dobieranie tkanin i już myślałam, że mnie pogoni z tym całym szyciem, ale na szczęście potem było już tylko lepiej :) Jestem dumna z mojego Męża! A on z siebie, że mu się udało. Moim zdaniem efekt pierwszego męskiego szycia jest super! Mój wkład w te podkładki to jedynie przepikowanie wiatraczków po szwach, reszta to dzieło męskich rąk :) Dziękuję Wam, że zaglądacie do mnie i zostawiacie wiele sympatycznych komentarzy! Dobrego tygodnia!