Zupełnie z innej beczki niż szycie, ale też 100% hand made. Od dawna miałam ochotę zrobić tort pieluszkowy, ale nie bardzo miałam okazję. Gdy już wreszcie narodził się kandydat do obdarowania powstał taki tort. Nie robiłam sama, bo dzielną pomocnicą była moja Córcia, która układała wszystkie pieluszki. Tak naprawdę ja tylko zawiązywałam wstążeczki :) Pozostając w maluszkowym temacie udało mi się wykorzystać już do końca różowo-niebiesko-fioletowe pasy ze ścinków i oprawiłam w nie kolejny haft mojej Mamy. Powstała taka oto podusia, a te poprzednie możecie zobaczyć tu i tu . Dobrej niedzieli!