Korzystając z cudownej pogody i realizując już dawno zaplanowaną wyprawę na "latarniane łowy" wyruszyliśmy daleko od domu. Celem było Mull of Galloway, najdalej wysunięty na południe zakątek Szkocji. Wyprawa warta była każdej minuty podroży! Na Mull of Galloway udało mi się kupić naparstek, więc połączyłam dwie ukochane rzeczy w jednym. A dodatkowym rarytasem jest to, że to jedna z niewielu latarni w Szkocji którą można zwiedzać i wspiąć się na górę - widoki są cudowne! Pozostałe latarnie upamiętniają zdjęcia. Portpatrick z tradycyjnym na naszych wyprawach fish and chips Killantringan, kolejna Stevensonowska latarnia - takie lubimy wciąż najbardziej. Corsewall. W wielu latarniach można wynająć nocleg w domku latarnika, tutaj jest to mini hotel. Kiedyś tylko we dwoje na pewno zafundujemy sobie weekend w latarni :) Latarnia w Cairnryan niestety tylko zza ogrodzenia lub z daleka. I na koniec Turnberry ze słynny resortem prezydenta Trumpa. Latarnię w Turnber...