Już od kilku lat zbieram brzegi fabryczne z patchworkowych tkanin. Kolekcja nie wydawała się zbyt duża, ale gdy podzieliłam ją kolorami i po szyciu zostały mi niebieskie i fiolety plus resztki innych kolorów stwierdzam, że jednak sporo tkanin wyszyłam.
Moja maszyna długo czekała na ten pokrowiec. Od początku miał być taki i widocznie projekt musiał dojrzewać aż 3 lata ;) Nie ukrywam, że jestem z niego dumna!
Brzegi fabryczne zabrałam w tym roku z Polski trochę nie wierząc, że je wyszyję. Nie zabrałam za to stolika powiększającego pole pracy ale uwzględniłam go w projekcie, bo już wkrótce znowu będzie zamontowany stale do maszyny.
Zanim zabrałam się za szycie napatrzyłam się na inspiracje i wskazówki jak szyć. Naszywałam selvages na papierze i potem żałowałam bo to jednak inaczej niż przy PP i dużo szwów było do poprawki, ale poprawiłam je pikowaniem więc wszystko trzyma się idealnie. A przy drugim podejściu do selvages naszywałam na tkaninie z podkładem i było znacznie prościej. Do środka zamiast ociepliny użyłam grubszych ścierek kuchennych- fantastyczny pomysł polskich quilterek!
Pokrowiec jest uszyty z czterech zestawów kolorystycznych. Przód to czerwienie/róże połączone z beżem. Natomiast tył to zielenie połączone z pomarańczem/brązem. Pas na boki i wierzch uszyłam z tych samych zestawów kolorów. Na zdjęciach widać przedłużenie pokrowca, które częściowo zakryje stolik i rozcięcia tak aby pokrowiec pasował na maszynę z zamontowanym stolikiem.
W środku szwy wykończyłam ściegiem overlockowym. Na dole zrobiłam lamówkę z brzegów fabrycznych czarnych tkanin. Z kolei otwór na uchwyt do przenoszenia maszyny i rozcięcie na kable obszyłam gęstym zygzakiem. Całość wykończenia dość długo "chodziła mi po głowie", aż wreszcie wszystko dobrze przemyślałam i tak mi się rzeczywiście najbardziej podoba!
Na fali fascynacji selvages uszyłam sobie nowiutki organizer na igły - poprzedni uszyłam ponad 5 lat temu i teraz widziałam wszystkie jego niedoskonałości. Nowy jest dużo przyjemniejszy!
Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny na blogu! Życzę Wam radosnych Świąt Wielkanocnych! My jeszcze zajadamy lokalne truskawki ale już niedługo nacieszę się polskimi świątecznymi przysmakami :) Uwierzcie mi, że gdy prawdziwa śmietana i twaróg to towar trudno dostępny można zatęsknić nawet za Biedronką ;)
Moja maszyna długo czekała na ten pokrowiec. Od początku miał być taki i widocznie projekt musiał dojrzewać aż 3 lata ;) Nie ukrywam, że jestem z niego dumna!
Brzegi fabryczne zabrałam w tym roku z Polski trochę nie wierząc, że je wyszyję. Nie zabrałam za to stolika powiększającego pole pracy ale uwzględniłam go w projekcie, bo już wkrótce znowu będzie zamontowany stale do maszyny.
Zanim zabrałam się za szycie napatrzyłam się na inspiracje i wskazówki jak szyć. Naszywałam selvages na papierze i potem żałowałam bo to jednak inaczej niż przy PP i dużo szwów było do poprawki, ale poprawiłam je pikowaniem więc wszystko trzyma się idealnie. A przy drugim podejściu do selvages naszywałam na tkaninie z podkładem i było znacznie prościej. Do środka zamiast ociepliny użyłam grubszych ścierek kuchennych- fantastyczny pomysł polskich quilterek!
Pokrowiec jest uszyty z czterech zestawów kolorystycznych. Przód to czerwienie/róże połączone z beżem. Natomiast tył to zielenie połączone z pomarańczem/brązem. Pas na boki i wierzch uszyłam z tych samych zestawów kolorów. Na zdjęciach widać przedłużenie pokrowca, które częściowo zakryje stolik i rozcięcia tak aby pokrowiec pasował na maszynę z zamontowanym stolikiem.
W środku szwy wykończyłam ściegiem overlockowym. Na dole zrobiłam lamówkę z brzegów fabrycznych czarnych tkanin. Z kolei otwór na uchwyt do przenoszenia maszyny i rozcięcie na kable obszyłam gęstym zygzakiem. Całość wykończenia dość długo "chodziła mi po głowie", aż wreszcie wszystko dobrze przemyślałam i tak mi się rzeczywiście najbardziej podoba!
Na fali fascynacji selvages uszyłam sobie nowiutki organizer na igły - poprzedni uszyłam ponad 5 lat temu i teraz widziałam wszystkie jego niedoskonałości. Nowy jest dużo przyjemniejszy!
Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny na blogu! Życzę Wam radosnych Świąt Wielkanocnych! My jeszcze zajadamy lokalne truskawki ale już niedługo nacieszę się polskimi świątecznymi przysmakami :) Uwierzcie mi, że gdy prawdziwa śmietana i twaróg to towar trudno dostępny można zatęsknić nawet za Biedronką ;)
Ula
piękny pokrowiec Ula!
ReplyDeletei 100% patchworku w patchworku :))
zachwyciło mnie rozcięcie na kabelki.... i przedłużenie dostosowane do stolika.... super pomysł...
Śliczny i praktyczny w wielkim skrócie :) Wspaniały zarówno pokrowiec jak i organizer,moja maszyna wciąż czeka na takie wdzianko....może jak się napatrzę to zarażę się i w końcu uszyję ;)
ReplyDeletePozdrawiam ♥
świetny pomysł na wykorzystanie brzegów... u mnie by to nie przeszło, bo ja wykorzystuję brzegi na maksa-brzegowa część tkaniny robi za środkowy szew tzn. szyję po granicy farbowania tkaniny i brzeg jest szwem... ale sam pomysł mi się podoba... Niestety moje maszyny nadal bez ubranka się kurzą... ale dzięki za inspirację :)
ReplyDeleteUla, świetny pokrowiec. Puchłabym z dumy na Twoim miejscu :D.
ReplyDeleteA igielnik zasługuje na oddzielny wpis. Słodkie maleństwo :D.
Cudowne prace i nawet brzegi tkanin się nie zmarnowały. Podziwiam!
ReplyDeleteSuper pokrowiec! Fajnie, że jest taki funkcjonalny, chyba wszystko wzięłaś pod uwagę!
ReplyDeletePokrowiec wygląda świetnie, wart pracy którą w szycie włożyłaś.
ReplyDeleteDługo myślałaś i o wszystkim pamiętałaś! Ekstra pokrowiec. Zainspirowałaś mnie do pomyślenia o moich własnych metkach, które skrzętnie zbieram :)
ReplyDeletePozdrawiam sama tęskniąc za truskawkami ;)
Kamila
Mocno mnie nakręciłaś na te uszytki ze skrawków końcówek tkanin. Co ciekawe, zbieram je już jakiś czas, ale jak zaczęłam je zbierać ,to sama nie wiedziałam "po co" ;-) Ot zwyczajnie podobały mi się "bo kolorowe" i mam fajne pudełko po ciastkach ,czy cukierkach;-) Jak widać wszystko się przydaje, natura "zbieraczki" zawsze górą. Pozdrawiam i życzę radosnych świąt w gronie najbliższych :-)
ReplyDeleteSuper ubranko:) pracy sporo ale warto było dla takiego efektu:)
ReplyDeletemetka do metki i jest ubranko - sobie nie uszyje a maszynie tak- hi, hi ... cudny pomysł ... jednym słowem metki do worka
ReplyDeletePomysł rewelacyjny , świetnie to wyszło ,efekt wart pracy :)
ReplyDeletePrzepiękny!!!
ReplyDeleteRewelacyjny pokrowiec!!! Moja maszyna od kurzu tylko ręczniczkami przykryta.
ReplyDeleteCudowność. To się nazywa wyższa szkoła paczłorku. Nic sie nie zmarnuje.
ReplyDeleteUwielbiam brzegi fabryczne, mam ich cały worek - też zbieram :) Twój pokrowiec jest wspaniały! Sama muszę jeszcze kilka uszyć dla moich maszyn, więc może będzie podobny ;)
ReplyDeleteTe kolory są oszałamiające !! Smutno musi być mojej maszynie która stoi na golaska i się kurzy !
ReplyDeletePokrowiec rewelacyjny, widać ,że projekt przemyslany w każdym drobiazgu. No a mały przyb ornik na igły tez ekstra. Bardzo mi sie podobaja takie fabryczne brzegi w twoim wykonaniu!!
ReplyDeleteAleż piękne ubranko na maszynę w wiosennych kolorach, aż chce się szyć! :)
ReplyDeletePracochłonny okrutnie, ale przepiękny !
ReplyDeleteBrawo wspaniale wszystko obmyśliłaś :)
Rewelacyjnie wykorzystałaś krajki :) pokrowiec jak marzenie, kiedy ja się takiego dorobię - buuu, ślę pozdrowienia :)
ReplyDeleteŚwietny ten organizer na igiełki. :) Samej by mi się taki przydał ale ja jestem beztalencie :/
ReplyDeleteGenialny pokrowiec na maszynę, Uleńko. Świetnie zgrałaś ze sobą wszystkie kolory :)
ReplyDeleteNie widziałam wcześniej, a efekt powala - podziwiam pomysł i wykonanie :)
ReplyDeleteEfekt rewelacyjny :) PIękny :)
ReplyDeleteSzalona kobieta. Szalony zbiór wykorzystany w równie szalony sposób:)
ReplyDeleteNiesamowity efekt!!!
ReplyDelete