Jednak nie jestem w stanie wytrzymać z jednym zaczętym projektem i uwolnić się od manii szycia ;)
Dzięki małej wymiance z Magdą dotarły do mnie cudowne skrawki tkanin z przeznaczeniem na heksagony. Ale długo tymi heksagonami nie pobyły gdy je dorwały moje dzieci i wymusiły na matce "mamo uszyj mi przytulaka". Matka ma miękkie serce: nakombinowała, namyśliła się i wymodziła potajemnie dwa ukochane zwierzaki dla dzieci.
Kucyk. Jest malutki, ma 9 cm wysokości, a ogon i grzywę z muliny- na ogonie zrobiłam nawet 2 warkoczyki. Szyło się trudno, przewracało na prawą stronę jeszcze gorzej i nie jest okazem doskonałości, ale ma coś w sobie.
Zdjęcia popełniliśmy dziś w czasie wycieczki do Mdiny, dawnej stolicy Malty. Drugi zwierzak musi poczekać do jutra a noc powinna się wydłużyć żebym zdążyła, bo na dziś już nie dałam rady go uszyć :)
Przy okazji zobaczcie, jak wena twórcza w rysowaniu opuściła mnie kompletnie - najlepiej świadczą o tym moje marne projekty widoczne na zdjęciach (z braku czystych kartek machnęłam je gdzieś na skrawku wolnego w zeszycie dzieci).
Nawet powiększyć ich nie umiałam sensownie więc wyszły małe zabaweczki. Rozmiar w sam raz na szycie ze skrawków. A że oszalałam i wszystko szyję ręcznie (nawet sobie w googlach wyszukałam jaki jest prawidłowy szew ręczny) to małe rozmiary są mi wybitnie na rękę. Tak więc ręczne szycie naprawdę ratuje mi życie przy braku maszyny. O dziwo nie tęsknię za nią i pomysłów w głowie mam coraz więcej na ręczne dłubanie.
Reszta skrawków od Magdy została uratowana z przeznaczeniem na heksagony.
Łudziłam się, że będę wyszywać krzyżykami, ale na razie się nie zanosi ;)
Kucyk. Jest malutki, ma 9 cm wysokości, a ogon i grzywę z muliny- na ogonie zrobiłam nawet 2 warkoczyki. Szyło się trudno, przewracało na prawą stronę jeszcze gorzej i nie jest okazem doskonałości, ale ma coś w sobie.
Zdjęcia popełniliśmy dziś w czasie wycieczki do Mdiny, dawnej stolicy Malty. Drugi zwierzak musi poczekać do jutra a noc powinna się wydłużyć żebym zdążyła, bo na dziś już nie dałam rady go uszyć :)
Przy okazji zobaczcie, jak wena twórcza w rysowaniu opuściła mnie kompletnie - najlepiej świadczą o tym moje marne projekty widoczne na zdjęciach (z braku czystych kartek machnęłam je gdzieś na skrawku wolnego w zeszycie dzieci).
Nawet powiększyć ich nie umiałam sensownie więc wyszły małe zabaweczki. Rozmiar w sam raz na szycie ze skrawków. A że oszalałam i wszystko szyję ręcznie (nawet sobie w googlach wyszukałam jaki jest prawidłowy szew ręczny) to małe rozmiary są mi wybitnie na rękę. Tak więc ręczne szycie naprawdę ratuje mi życie przy braku maszyny. O dziwo nie tęsknię za nią i pomysłów w głowie mam coraz więcej na ręczne dłubanie.
Reszta skrawków od Magdy została uratowana z przeznaczeniem na heksagony.
Łudziłam się, że będę wyszywać krzyżykami, ale na razie się nie zanosi ;)
Ula
Szalejesz Ula! Ręczne szycie! Kto by mnie zmusił?
ReplyDeleteSkoro tak Ci się spodobało to machnij narzutę Dear Jane :P Zabaweczki świetne, najważniejsze, że szyte z secem.... Pozdrawiamy!
Ręczne szycie uspokaja, mnie na pewno. Przy krzyżykach muszę się skupić ;-)
ReplyDeleteSłodki jest ten konik, urocze są takie ręcznie szyte zabawki.
ReplyDeletehihi fajnie że i dzieciakom przy okazji zrobiłam przyjemność :)
ReplyDeletekonik uroczy, taki mały przytulajek:)
ReplyDeleteFotki bajeczne! Nawet nie chcę myślec jakie tam macie upały, ufff
Zakochałam się w tym koniu!♥
ReplyDeleteTakie drobiazgi uszyć to sztuka! Konik bardzo sympatyczny!
ReplyDelete